Forum -=4U=- Strona Główna

Anime & Manga
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 109, 110, 111  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum -=4U=- Strona Główna -> HydePark
Autor Wiadomość
Krychu
Honorable



Dołączył: 11 Lip 2007
Posty: 5054
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:39, 24 Mar 2009    Temat postu:

Ten, no... patrzcie jakiego posta na forum senpuu walnął taki jeden typek.

Cytat:
Czy ta manga to porażka? Zależy jak zdefiniować porażkę-ale musiałaby być to nagięta definicja, żeby oszukać miliony sprzedaży, fanów, fakt istnienia anime które nie ma zamiaru zostać zdjęte z anteny i które miliony ludzi jeszcze zasysa z neta...
Raczej należy Bleacha nie oceniać osobno, ale spojrzeć na niego w kontekście swojego gatunku. Nie jestem jakimś znawcą, ale zapoznanie się z obecnymi tytułami shonenowymi pozwala wysnuć wniosek, ze reszta produkcji jest kiepska. Bleach na ich tle wybija się dzięki kilku czynnikom, i to one sprawiają ze jest tak ciekawy, że mimo ciągłego narzekania i plucia ludzie to kupują (oprócz Japończyków-nikt tam nie pluje, wszyscy kochają. Albo nie czytają).

Ale zajmijmy się nie wychwalaniem, a krytyką, bo to fajniejsze.


Tym, co Bleach ma w sobie fajnego, to pomysły na postacie. Są charakterystyczne, dobrze narysowane, każda jest inna i wyjątkowa. Główny bohater bardzo mi się na początku spodobał, bo miał wyjątkowo nie-shonenowa postawę, wręcz był antybohaterem. Tutaj pojawia się super-hiper laska z mega mocami i każe mu ratować miasto, a on ma to gdzieś-mila odmiana. Niestety, z czasem skaszanionio charakter Ichigo i teraz jest rycerzem ratującym damy. To absolutne nieporozumienie, choć trzeba przyznać, że autor sygnalizuje, iż to tylko pretekst i nasz good badass jest badassem, ratuje te panny bo to pozwala mu ciachać się mieczem z kolejnym przeciwnikiem... ALE.
Ale pomimo bogactwa postaci, pomimo tego że są tak interesujące, za tym faktem nie idzie nic więcej. Po prawie 350 chapterach nie wiemy o nich niemal nic albo jakieś pierdoły. Nie mamy wglądu w ich psychologię, motywacje, nie wiemy dlaczego robią to co robią i kiedy zaczęli. Te kwestie są potraktowane sztampowo, na odwal i bez pomysłu. Bez polotu. Dlaczego walczysz? Bo chce być najsilniejszy! Dlaczego go zabiłeś? Bo był slaby! Czemu tak się wysilasz? Bo nie ma nic innego do roboty! Dla mnie to nie są żadne wytłumaczenia. Nie maja klimatu, nie pozwalają wczuć się w postać, objąć jej, zrozumieć. Ich psychologia jest mniej skomplikowana niż muszki-owocówki. O ile takie postacie jak np. Zaraki Kenpachi są skonstruowane w ten sposób, by właśnie były takie "nieskomplikowane" bo w tym ich urok, o tyle całej reszty nie rozumiem-tam każdy działa wg. tej samej zasady. Bo chce być silniejszy, bo chce kogoś pokonać. To strasznie... nudne. Równie dobrze można by ten element wyrzucić i zostawić sama siekę, bo nic nie wnosi.

Owszem, nie mam nic przeciwko takim postaciom, ale praktycznie tam wszyscy są na jedno kopyto-nikt nie ma innej motywacji ponad pokazanie się/zarżniecie każdego lepszego. Praktycznie co nowa postać, to ta sama historia... Takie ciekawostki jak Nel nie czynią wiosny tym bardziej, gdy ich opowiastki są badziewne i przeraźliwie naiwne.

Z tzw. retrospekcji podobały mi się tylko dwie. Pierwsza-ta, tłumacząca postępowanie Byakuyi-to perełka w całym Bleachu. Osobiście lubię momenty gdy nadchodzi to olśnienie, wszystko się składa do kupy i mowie pod nosem "Aaaa, wiec o to chodziło! Nieźle!". Takich momentów dostarczanych przez postacie Bleach prawie w ogóle nie ma. Jedynie historia Byakuyi i Ichigo (to ta druga wspomniana na początku) jest całkiem niezła, zawiera plot twisty i moment "Aha!". Choć w obu przypadkach jest prowadzona jak po grudzie, niewprawnie, po łebkach i szybko się o niej zapomina, a konkluzje są skaszanione. Jakie znaczenie ma historia Ichigo, jego poczucia winy? Żadną, bo hollow który zaciukał mu matkę i który wprawił go w ten marazm został rozwalony w 5 sekund w czasie gadki-szmatki Isshina i Kapelusz-mana. Zmarnowano motyw, zmarnowano niezły temat, po prosu go uśmiercono-po co, dlaczego? Z drugiej strony można powiedzieć, że jeszcze zaskoczenie, plot twist z tym związany będzie-w końcu to jest 2 (!!!) poważniejszy arc mangi... Ale o konsekwencjach tego za chwile. Dlatego można stwierdzić, że jeszcze może się sporo wydarzyć i nic nie jest pewne. Jednak zarzut co do niewprawnego poprowadzenia wątków postaci pozostaje-są one traktowane po prostu po macoszemu i większość z nich jest po to, bo muszą być, bo taka jest konwencja.

W efekcie dla mnie były to najnudniejsze punkty i mangi, i anime. Dodatkowo interakcje miedzy bohaterami od dawien dawna nie ewoluowały. Zostały ledwo nakreślone, głównie na zasadzie dziecinnej opozycji, jeśli chodzi o sojuszników, lub groźnej rywalizacji jeśli chodzi o wrogów. Nie rozwinęły się watki damsko-męskie, ani męsko-męskie (bez skojarzeń), nikt na nikogo się nie obraził, nikt w nikim nie zakochał, nikt nikogo nie zdradził, nikt nikogo nie oszukał lub nie okłamał. Wieje nuda moi państwo. Ale... przecież to ledwo 2 arci, więc może jeszcze coś się wydarzy? Ale o tym za chwile.

Jeśli produkcja nie ma do zaprezentowania pełnego portretu postaci (one są tylko określone, przypominają posągi i świetnie się prezentują, ale nic poza tym), a ich historie nie są kołem zamachowym akcji ani główną atrakcja, to co nam zostaje? No cóż, oczywiście naturalnym wyborem jest albo zwrócenie uwagi na walki, będące przecież core essence shonenow, albo na fabule będąca pretekstem do tych walk. Pozwolę sobie zwrócić uwagę na to drugie. Im lepsza bowiem fabula, bardziej wciągająca, pokręcona, ciekawa, zaskakująca, szybka czy przemyślana-tym automatycznie shonen jest w stanie awansować do elity. Tutaj już nie liczy się tylko, kto jakiego ma power-upa i przez ile kondygnacji budynku kimś miotnie, ważne jest co to da i o co jest stawka. No cóż, fabula na początku nie prezentowała się szczególnie, ale powolutku gromadzono ciekawostki, małe sekrety, które nagromadziły się i dały początek SS arcowi, który wyniósł Bleacha na nowy poziom. Akcja ratunkowa, zebranie ekipy... I wyprawa, i to większa. Zaczęła się jakaś większa historia, a w miarę jak w nią wchodziliśmy jasne się stawało, że toczy się jeszcze inna gra. To ciekawiło, to wciągało. Jednak skłonność autora do zajmowania się pierdołami sprawiła, że ogromna cześć tego potencjału fabularnego rozmemłana została kolejnymi naparzankami, o których za chwile. Podczas gdy ja czekałem, by dowiedzieć się czegoś więcej w sprawie zabójstwa kapitana Gotei, to serwowano mi przedłużający się podwójny pojedynek, w czasie którego random walił po pysku randoma przez kilka chapterow, potem skakano do Ichigo walącego po pysku cholernie długo jakiegoś randoma... Sens fabuły się rozmywał, a walka wychodziła na pierwszy plan. Fakt, że Kubo poświęca uwagę każdej postaci się ceni, ale moim zdaniem on w tym przesadza i to grubo. Koleś jest nawet nie 2 ale 3 lub 4 planowy, ale ma swoje 12 chapterów walki z równie ważną postacią. Wprowadzane na ta okazje do fabuły postacie udawały, że mają jakieś historie i udawały, że mają jakąś większa rolę oprócz zapchania kadrów. Ich istnienie było podyktowane np. tylko koniecznością przedostania się "jakoś" do Seretei, wiec przy okazji dorobiono im jakiś background i rozbudowano ich role. W efekcie otrzymano serie postaci które mogą fascynować tylko krańcowych fanatyków, których rola-marginalna-nagle rozrasta się w chapterach i sprawia, że główna historia się gubi, główne postacie gdzieś giną i czeka się na nie z rosnąca frustracja, fabula zaś na tym bardzo cierpi, bo nie ma miejsca na jej rozwiniecie, nie ma miejsca na szczegóły, nie ma miejsca na jej porządne zagnieżdżenie. Widać to wyraźnie w postaciach i sposobie w jaki dostają nowe umiejętności czy jak dochodzą do nowych wniosków-na zasadzie spadającego z nieba tekstu w pojedynczym dymku.


To samo jest z konstrukcja świata, na którego opis nie ma czasu, nie ma nic ponad minimum minimum. Wiele rzeczy jest tylko sygnalizowanych, bardzo dużo trzeba sobie dopowiadać-zmyślać, a tymczasem Ichigo po meczącej, denerwującej i zbędnej walce z randomem Ikkaku wpada zaraz na Zarakiego, który jest dokładnym powtórzeniem Ikkaku, ale z większym pałerem. Interesująca postać kapitana jest jednak osłabiona faktem zmęczenia czytelnika/widza tą cholerną walką z Ikkaku, przeplataną jego powalonym towarzyszem i powalonym towarzyszem Ichigo, nie wspominając o reszcie, która też w międzyczasie musi mieć swoje pięć(dziesiąt) minut. Rola Ikkaku była prosta-pokazać shikai, pokazać że nie jest łatwo, po czym paść i dać ostrzeżenie przed kapitanem. Niestety, trwało to masakryczne długo, zmordowało Ichigo i sprawiło wrażenie zupełnie zbędnego. A teraz łup-wpada Zaraki i a piać to samo. Nie ważne, że jest bardziej interesujące, sęk w tym ze zmarnowano czas na tego łysego bęcwała. Zupełnie niepotrzebnie rozdymano jego role, do tego w międzyczasie dorżnięto nas podobnymi historyjkami w wykonaniu reszty ekipy. Jak by tego było mało jedynym wyjściem z tego młyna jest zaserwowanie nielogicznego, wydumanego power-upa zupełnie bez zdania racji i jakiegokolwiek wytłumaczenia. Zupełnie inaczej by to wyglądało, gdyby Ikkauku został załatwiony sposobem, gdy Ichigo zorientował się, że jest na niego ciupkę za mocny. Następnie wpadłby Zaraki, Ichi zorientowałby się, że nie może go nawet drasnąć, po czym wycofałby się, by podleczyć się/podszkolić/podpowerupować w jakiś sensowny sposób-nie na zasadzie "to już fakt", ale należałoby pokazać, nie wiem-medytacje, spotkanie z Zangetsu itd. Można by to zrobić w jeszcze inny sposób, np. Ichigo pomógłby właśnie Ikkaku czy coś... Nie wiem, są setki możliwości jak to rozegrać z głową, zamiast przesuwać Ichiego z deszczu pod rynnę a z rynny pod wodospad, bo to naiwne. Po prostu za dużo tu szczęścia, za dużo power-upów, to wszystko jest nielogiczne niespójne, brak temu solidnych wyjaśnień. Gdzie tu frajda, że bohater się czegoś uczy, że tego używa? Wszystko odbywa się na zasadzie: Ichigo jest mega-uber i w pięć sekund z randoma awansuje na masta-blasta i sobie wszystkich chlasta. Bankai-osiągnął go w trzy dni. Dobra, OK, ale jak-do cholery? Na czym polegała wyjątkowość jego treningu, czym groziła? Czy ktoś widział negatywne skutki (a miały być) tak szybkiego zpowerupowania się Ichiego? Są jakieś minusy, niedostatki? To, w połączeniu z całą serią tego typu przypałów sprawia, że cała historia robi się niepoważna.

W efekcie cierpi fabula, cierpi mocno, razem z reszta czynników tworzących ta mangę. Dzięki przynudzaniu po 344 chapterach mamy 1,5 arca za sobą plus wprowadzenie. Yyyy… pojewaliło?

W SS arcu jednak faktycznie coś się działo, czuć było jakąś intrygę, historię, i można było przebrnąć przez nudniejsze kawałki dzięki temu, że autentycznie chciało się poznać, co będzie dalej. Ale gdy ten moment następował, był on krótki, zdawkowy i zaraz przytłaczała go kolejna zbędna walka. Przez to rzecz była marginalizowana, marnowano jej potencjał i w efekcie rzecz zmierzała w złym kierunku. Po którymś takim numerze człowiek już zapomina, co było przedtem, o co chodzi. Wtedy skupia się już tylko na naparzance i rozwodzi się, czy taka czy owaka. Widać to zwłaszcza teraz, w HM arcu, który ma może 2% fabuły, 95% walki i 3% całej reszty.

Dodatkowo fabula się powtarza, jest na to samo kopyto-w SS arcu trzeba było ruszyć do innego świata i ratować Rukie, a teraz ruszamy do innego świata by ratować Orihime. Meczące. Jasne-gdzieś z tylu Aizen pociąga za sznurki, ale jest tego coraz mniej, jest coraz bardziej zagrzebane w przeciągających się nawalankach, a jak już do tego dojdziemy to otrzymujemy 5 slow na ten temat i rzecz się kończy, zostawiając w niedosycie i rozczarowaniu. Do tego kolejne plot twisty staja się coraz bardziej buraczane, przegięte i głupkowate-patrz Nel i skakanie od przygłupiej dziewczynki po wymiatająca chick with huge tits and badass behaviour. Cala jej historyjka śmierdzi infantylnym niedoróbstwem, a wytłumaczenie jej stanu-nielogiczne, wyssane z palca. Choć przedsmak tego mieliśmy już w SS arcu z ta panienka co ja Aizen na Toushiro napuścił. Było to tak przedstawione, że mimo iż na początku zapowiadała się nieźle, na końcu wyszedł burak jak Aizen się tłumaczył. Do tego dochodzi nieumiejętność radzenia sobie z pleceniem historii-Kubo zwraca uwagę na rzeczy średnio istotne, a te ważne omija lub w ogóle ich nie opisuje. Naprawdę, mnie kolejny niewybredny żarcik sytuacyjny nie interesuje, wolałbym przeczytać interesującą informację o świecie czy zobaczyć ważną rozmowę między postaciami. Pamiętacie cały plot twist z kamyczkiem Urahary? Na końcu okazuje się, że go ukrył w Rukii, stad te problemy, Aizen chciał go dostać, stąd te problemy... I tak dalej. Potem Aizen wyjawia, że Urahara posłużył się Ichigo i reszta do swoich celów. I co z tego wynika? Nic, Ichi wraca do siebie i nie ma pretensji, że naraził życie jego, Rukii i reszty i że naprawdę ich użył do swoich celów. Ba, czy ktoś rozumie co robi Urahara, jaka jest jego pozycja, co to w ogóle za men jest? Tak, były kapitan gotei, bla bla bla, ale tak naprawdę na pytania dlaczego jego zapleczem w SS jest Rukongai, dlaczego, jak, kiedy, współpracuje z SS i od kiedy-jaka bajeczkę dal, o co z tym chodzi-nie wiemy nic i nie dowiemy się przez 100 chapterow-jeśli w ogóle. A jak już nam powiedzą, to będzie to na zasadzie ”bo tak” i zaraz przejdą do jakiejś naparzanki. Niby dadzą wyjaśnienie, ale uznają je za nieważne i ignorują. Podane skrawki informacji zaś stoją w jawnej sprzeczności z tym, co do tej pory nam mówiono i nie mamy nawet poszlak które pozwoliłyby na wytłumaczenie tego zjawiska (Urahara-niby wygnany, ale znany. Niby się ukrywa, ale wszyscy wiedzą gdzie jest.) Co, to ma niby być plot twist? To jest nieudolność, a nie plot twist.

A kiedy już mija ten „plot twist” człowiek sobie zdaje sprawę, że Hoygyoku, rzecz o która toczyła się wojna, był rzeczą tak zakamuflowaną, że praktycznie wyciągnięta z dupci. To samo jest z królem SS czy wyjątkowością Karahury. W obu przypadkach główny powód całego arcu jest prezentowany nam znienacka, bez przygotowania, przez co jest to mocno niepoważne. Gorzej-to jest dziecinne. Coś w stylu :"Bawiliśmy się w zamek, a potem Piotrek powiedział, że pod nim jest wielki smok! no i on wyszedł". Ręce opadają. Zamiast dać coś do myślenia, jakieś okruchy informacji, wskazać eksperymenty Urahary, rozwinąć watek poszukiwań Aizena-np.sklep Urahary zostałby splądrowany... To Kubo mówi „on ma takie coś”. W ogóle bez zdania racji. A krol SS? wystarczyło o nim wspomnieć w poprzednim arcu lub w wprowadzeniu, dać z pozoru nieważną informacje i tyle. Od razu byłoby inaczej... Tymczasem to działa na zasadzie desantu spadochroniarzy-bum! Ukrywanie pewnych rzeczy jest oczywiście słuszne, ale by zafundować czytelnikowi moment „aha!” należy rozsiać fragmenty informacji po fabule, by złożyły się na koniec w całość. W przeciwnym razie można w ten sposób imponować dzieciom najwyżej, a i to nie wszystkim.

Naturalnie by coś takiego zrobić należałoby fabule przemyśleć na długo przed rysowaniem jakiegokolwiek chaptera i nie marnować czasu w trakcie na pierdoły. Ale czego się można spodziewać-przecież Kubo sam się przyznaje, że większość rzeczy wymyśla w biegu. Trudno więc by całość była przemyślana i robiła wrażenie (na etapie arcu wprowadzającego nadal nie wiedział jak to dalej się potoczy). W efekcie fabule zdarza się zabłysnąć krótkim, niezbyt jasnym światełkiem, które nie ma jednak szans przebić się przez beton zapchajdziur.

Tak się fabuły nie prowadzi, naprawdę. Poza tym notorycznie jest spychana na dalszy plan, ale nie to jest najgorsze-najgorsze jest to, że ma się wrażenie, że jest na doczepkę. A więc dobrze panie Kubo-rozumiem, ta manga skupia się na walce. A więc oceńmy ją.

Zanim dojdziemy do walk, musimy powiedzieć słówko o jej składowej, czyli konstrukcji świata. Z tej konstrukcji bowiem wychodzi to, co postacie umieją, jak się tłuką itd. Otóż początkowo jest cud-miód i orzeszki. Mamy powoli rozbudowywany świat, dodawane nowe informacje. Pomysł z hollowami-dlaczego się tworzą, co oznacza ich dziura-naprawdę genialny. Miecz-jako żyjąca istota, przyjmująca jakąś postać-nooo, niezłe. Można pogadać, można się spierać. Każdy ma inne ataki i właściwości-no OK, tak to już jest w shonenach, żeby nudno nie było. Duchy i ich wędrówka-tu już gorzej. Póki nie mieliśmy na ten temat konkretów, czyli do SS arcu, rzecz jeszcze uszła, ale potem to się zagmatwało i porobiło, że hej. Nie wiadomo, jak dusza może się zmienić, rosnąc, utrzymać, co robi, dlaczego tak, skąd się wzięły rody i skąd ta absurdalna organizacja życia po życiu itd. etc itd. Ta cześć wysiada, nie trzyma się kupy. SS ma niby być jakimś ”niebem" a tymczasem jest totalnym syfem, na pewno nie jest lepsze od naszego świata. Dlaczego wiec w kosmologii Bleacha Hueco Mondo znajduje się pomiędzy SS a naszym światem? Jak na mój gust obydwa są siebie warte, tylko że w jednym rządzi prawo i nikt nikogo nie zeżre. To żadne niebo, tylko poczekalnia raczej dla dusz do nieba idących, miejsce schronienia przed hollowami. Czyściec taki. Tak ja to widzę, ale temat nie był dla autora interesujący i go nie rozwijał. Dlatego tym większe moje zaskoczenie, że istniał jakiś tam durnowaty król.

Już na samym początku uraczono nas popisowym marnotrawstwem niezłych pomysłów. Kwestia zanpakutou i ich mocy-skąd się biorą? Ale tak w ogóle? Co sprawia że jedna dusza jest shinigami a druga nie? O co w tym kaman? Nikt się nie zająknął nawet. A moc samego miecza zastosowana na hollowie? Byłem wręcz zauroczony moralna dwuznacznością Shinigami gdy Ichigo zorientował się że za tymi maskami są ludzie. To był świetny pomysł, ale przecież wymagał zbyt dużej dawki myślenia od autora nad światem i fabula, byłoby dużo gadania i w ogóle,a to nuuudne więc wywalił rzecz do kosza. I co się okazało? Po rozwaleniu hollowa trafia on do SS! Zostaje oczyszczony! Jupiii! A wiec można ciachać co się chce i kogo się chce, nie ma to żadnego znaczenia. A można było tak fajnie to poprowadzić...

A jak to jest ze śmiercią w końcu? Kiedy ktoś w koncu umiera, co się dzieje z zaciukanym shinigami na przykład? Pożartą dusza? To as pytania bez odpowiedzi a wymowa całej mangi sugeruje debilowate rozwiązania-czy raczej ich brak- ograbiające świat z sensu, cieni, smaczków i intrygujących pomysłów. To wszystko jest sklejone byle jak i nie trzyma się cupy.

Dusze, ich ewolucja, stadia rozwoju hollowow, ich klasyfikacja-to rzeczy napomknięte. Podawane są dwa-trzy elementy i sprawa jest uznawaną za zamkniętą. Początkowo bardzo interesujący pomysł mieczy shinigami został szybko zmarginalizowany i uległ zidioceniu, kwestie duszy, jej integralności, rozwoju, siły zostały sprowadzone do kwestii takich jak reiatsu i "cząsteczki ducha"-totalne nieporozumienie. Te cząsteczki są wytłumaczeniem na wszystko, ale ja ich nie trawie. Pomysł "unaukowienia" Bleacha to porażka. Wymyślanie jakichś technicznych wynalazków, wprowadzenie technologii i cale to udawanie, że to ma sens jest meczące i zbędne. Sztuczne dusze-do dziś nie rozumiem nic z tej bredni. Zrobiono, rozwalono, złożono-rozłożono... To tak naprawdę japońskie androidy przebrane w kostium dusz. Paranoja. Nie ma w tym za grosz sensu, a watek porzucono i nie rozwinięto, nie starano się nadać mu sensu. Cały mój mozg buntuje się przeciwko takim pomysłom-co to w ogóle jest? To czym jest dusza? To w końcu rzecz mistyczna czy techniczna? Zdecyduj się chłopie! Jeśli techniczna, to po co cala ta kretyńska otoczka z magią na czele? A jak mistyczna to co ty odpitalasz!? To wprowadza chaos i zamieszanie do konstrukcji świata, sprawiając że jest jeszcze mniej spójna. Coś takiego jest też w Naruto, ale tam efekty tego nie są tak wyraźne i nie są nigdy motorem napędowym fabuły-chodzi np. o poziom technologii. Raz jest to XIX wiek, a zaraz maja kamery i komputery, nie mówiąc o wiedzy o DNA. W Blechu te rzeczy są jednak namolniejsze, bo często odgrywają ważną rolę (mina na arrancary… oh please… To dajcie mi laser na hollowy i reaktor na spiritony i dorzućcie fabrykę zanpakutou gdzie wzorki wypalane są rentgenem w stali świeżo dostarczonej z huty ogrzewanej cero ). Takie mieszanie powoduje że świat staje się bez sensu, nie ma jasnych ram, gubi się sam w sobie. Tym bardziej, że nie wyjaśnia tych sprzeczności, nie próbuje się nimi zająć. To coś takiego, jakby nagle w środku powieści fantasy postawić McDonalda w którym nasi bohaterowie by się stołowali w drodze do złego zamczyska. Nie wspominając o tym, ze zamieszanie z tak podstawowymi rzeczami decydującymi o klimacie i stylu świata są szybko spychane na dalszy pan-to dodatki, wymagane wytłumaczenie, bo bez tego nie mamy do czynienia z standardowym shonenem-zawsze musi być jakieś ki, czakra czy-spiritony. Pal licho, że to nie ma sensu, nieważne, idziemy dalej i nie wdajemy się w szczegóły. Szczegóły są nudne-oto dewiza Bleacha. Dzięki temu całą ta "techniczną" otoczkę, te szczegóły można uznać za wzięte w nawias, za coś, co udaje że udaje tło. Autor sam zapomina o rzeczach, które wymyślił i zasadach które stworzył (czy ktoś jeszcze pamięta, że reiatsu się wyczerpuje...?)

Sama zaś kwestia reiatsu nigdy nie została do końca wyjaśniona-jak 99% rzeczy w Bleachu. Nie wiem-ja się domyślam, że reiatsu to nie jest kwestia faktycznej siły, ale duchowości, motywacji, wewnętrznego pałera woli itd. A nie jakichś spiritonow (???) i innych bredni. Dlatego można się power-upować bez wyraźnego powodu, dokonać wielkich czynów. A indywidualne zdolności shinigami? Efekt odmienności poszczególnych postaci, tj. ich dusz. Ale to są moje wymysły, tego nikt nie powiedział, nikt nie rozwinął. A nawet gdyby, to zostałoby zapomniane na długo i sprowadzone do roli listka figowego zasłaniającego inne słabości. Nie zostałoby rozwiniete. Nie wierze w to. Wyszłyby, jak zwykle, totalne bzdury.

Istnienie magii sugerowało, że będzie grała jakąś ważną role-ale nie gra. Czasem ktoś rzuci jakieś zaklęcie, ale tak bez przekonania, nie gra to żadnej roli w starciach, a w fabule tylko pomaga, ułatwia sprawę. Co w połączeniu z wielką bidą umiejętności, która prezentują postacie-robi się nieciekawie. Och, pewnie, są różnorodne, ale nie ma jakiegoś sytemu ich rozwoju, a jak już jest to ogranicza się do 2 etapów. Przez co ich użytkowanie sprowadza się tylko do ich demonstracji, a wygrana zależy od power-upa. Słynna Akademia shinigami-spodziewałem się, że po SS arcu Ichi będzie musiał się w niej doszkolić, a tymczasem nie gra żadnej roli oprócz denerwowania swoim występowaniem w retrospekcjach. Czego oni tam niby maja uczyć? Bo nie rozumiem-Ichigo bez treningu upuje się w ciągu jednej walki o kilkanaście poziomów, reszta tak samo. Nagle można nauczyć się nowego ataku, dosłownie w piec sekund. Nie trzeba nic trenować, a ja już to zajmie to 3 dni najwyżej, mimo że innym zajmuje to 100 lat. I nie ma tutaj innego wytłumaczenia dla takiego cudu jak „motywacja”. No to niezła jest, też taką chcę, już byłbym doktorem profesorem zwyczajnym habilitowanym z pocałowaniem. Egzaminy zdałbym w ciągu godziny, a władzę objąłbym poprzez powtarzanie „nie mogę zawieść”. Brednie.
Owszem, w wielu mangach występuje motyw "Nie dam się pokonać" i po długaśnym, kolosalnym wysiłku postać wygrywa. Ale jest to pokazane sensownie i raz na pewien czas. Nie co pięć chapterów, na litość Boską. To jest nudne! Do obrzygania!

Poszczególne zdolności shinigami są nie stosowane rozwijane. Nawet główna broń-miecz, ma tylko dwa stadia rozwoju i nic poza tym. Nie widzimy więc walk naprawdę skomplikowanych, wszystko opiera się na tym, jak kogoś ciąć, mocniej czy słabiej. Przez to główne mięska Bleacha-naparzanki-są strasznie nudne i schematyczne. Polegają one na wymianie bezsensownych uwag, by wypełnić dymki w kadrach, power-upowaniu po porażce, by skopać przeciwnika, by ten się spower-upował... Bohater zawsze dostanie wciry, ale potem się odegra... i tak w kolko. W dodatku nikt nigdy nie ginie, chyba że ten baaad, ale to też nie jest pewne (tak naprawdę w Bleachu jeszcze nikt nie zginał, nawet co do Grimmjowa nie ma pewności, prawdopodobnie wisienką tutaj jest Nnoitora… no i Szayel. Na 354 chaptery!! A jak oni się napieprzają!!). Walki nie niosą ze sobą wiec żadnego ładunku emocjonalnego-nie boimy się, że ktoś zginie (a jak nawet to i tak będzie żyła dalej), nie zastanawiamy się też jak rozwali tego typa, bo wiadomo że go ciachnie po power-upie, pytanie tylko czy w tym czy w następnym chapterze po serii gadek-szmatek (które nic nie wnoszą do fabuły, polegają tylko na „Zaraz ci dowalę” w porywach „Kurosaki-kuUUn”). A czy jest jakaś radość z tego, że nasza ulubiona postać pokona kogoś znacznie silniejszego? No way, bo tak skonstruowano ten świat, że ktoś słabszy nie ma szans, ważne jest tylko reiatsu i nic więcej, jak masz reiatsu jesteś nie do tknięcia. Tak więc moment, jak ktoś blisko śmierci pokonuje silniejszego od siebie w Bleachu się nie zdarzaj-była tylko jedna taka sytuacja, z Rukią walcząca z Aaroniero. To, co widzimy więc na kartach mangi to naparzanka jednego uberasa z drugim uberasem w wyjątkowo nudny i schematyczny sposób. Ważne stają się tylko chwile jak ktoś komuś przyłoży mocniej, a nie jak przyłoży. Nie-właściwie sam akt przyłożenia się liczy, ale to głównie dlatego bo długo na to przyłożenie czekaliśmy, bo nas raczono jakimiś randomami walczącymi z randomami.

Właśnie-randomienie. Randomienie w Bleachu mnie przeraża. Jeśli Ichigo ma pokonać Byakuyę, najpierw wpadnie na 4-5 innych shinigmai, których musi pokonać. Zanim dopcha się do Rukii, odbędzie 8 potyczek-on i jego przyjaciele. Jeśli wpadamy do kryjówki wroga, a nasz bohater musi się rozliczyć z dwoma postaciami, to pewne jest, że zanim do jednej z nich dotrze, będzie musiał się męczyć z jakimś randomem-bo bez tego ani rusz. W międzyczasie jego przyjaciele radzą sobie z randomem i tak na zmianę. Gdy nareszcie sprawa się kończy, przechodzimy do kolejnego randoma... i tak dalej. Po co to? Na co to tak? Nie można treściwiej? Nie można tego przemyśleć? To masakrycznie nudne tym bardziej, że Kubo każda walkę przeciąga. Za każdym razem przeciwnicy paplają bez sensu, padają i wstają po osiem razy by w końcu zakończyć po długim i wyczerpującym pojedynku...

A przecież Kubo potrafi, czuje bluesa-raz na pewien czas zrobi rzecz jak trzeba. Sado w Hueco Mondo został logicznie wzmocniony (tj. po prostu powiedział, że staje się jakby silniejszy...a dopiero potem rozwalił jakiegoś grzyba z byłej Espady), a następnie dał ładny popis. To jest ważne, a nie biegający Ishida, którego n-ta walka nie pchnie-jako postaci-do przodu, za to zapycha kadry. Bez sensu. Tu nie ma innego scenariusza niż-wejść grupą, rozwalić coś, podzielić grupę-każdy wpada na swojego randoma, rozwala go, potem każdy napotyka drugiego randoma i jak my, czytelnicy mamy szczęście, kończy kiepsko i mamy go z głowy, by patrzeć, jak Ichi kosi gościa 1, umiera, zostaje wskrzeszony, kosi gościa 2, pada, zostaje zaatakowany przez gościa 3, którego niemal załatwia Nel, która załatwia gościu 3, którego załatwia Zaraki... Jeeezuuuu.... Te monotonne pojedynki (bęc! Gościu1! bęc! Gościu2! bęc! Gościu 3!) toczone pod rząd, bez przerwy na cokolwiek, bez fabuły, bez urozmaicenia i ciągle 1 vs 1... przez to jest ciężko przebrnąć. Dlaczego nie ma 1 vs 4, zresztą-dlaczego WSZYSTKIE postacie muszą non-stop walczyć (oprócz aktualnie ratowanej panienki)? Nie mogą robić czegoś innego, równie ciekawego? Nie wiem, odkrywać tajemnice, ćwiczyć, prowadzić ważne rozmowy z bad guyami, kurde-znajdywać szokujące informacje po bibliotekach SS? To jak tu wątki rozwiązywać w ciekawy sposób, skoro najpierw trzeba przebrnąć przez 9853 walk na jedno kopyto? To męczące.

Gdzie tu jest sens? Gdzie tu zabawa, rozrywka? Co tu ma wciągać? No taaak, są releasy-srisy, no po prostu gwoźdź programu-z tym że albo są do bani, albo nie ratują sytuacji bo co to niby ma pomoc? W czym? I tak dobry wygra, bo mocniej ciachnie. Czekanie na jeden element w walce to jakieś grube nieporozumienie tym bardziej, że on sam z siebie nie jest jakiś specjalnie fascynujący (generalnie chodzi o to, jak się prezentuje, bo jakichś sensacji związanych z tym, co taki release daje-nie ma. A jak jakieś są, to są zaraz marnowane). Co mi bowiem z tego releasa czy power upa? Rzadka satysfakcja, że po 40 chapterach ktoś komuś dowali? I co z tego? To jest powód, by tak się męczyć i długo czekać, cierpieć średniość?

Walki więc są słabe i nudne. Gdy jest jakiś pomysł, ciekawy, na jej poprowadzenie, rozmyje się w dziesiątkach chapterów, bezsensownych gadek, głupkowatych żartów, uwag, pseudo-zwrotów akcji (Szayel idzie się przebrać... panie Kubo, rzuć się pan w gnojówkę!) i tak dalej. W efekcie zauważamy to, zaliczamy na plus, ale nasuwa się myśl "Nie można było tak do razu? trzeba było nas męczyć przez 40 chapterów?!" (Patrz: Mayuri załatwia Szyaela-pomysłowo, stylowo. Ale o wieeele za późno. A przed, w trakcie i po odwalana jest jakaś żenująca maniana psująca atmosferę). Często autor męczy się swoja pomysłowością i kończy w jakiś głupkowaty sposób-patrz Zommari. Nie dość, że jego ponoć wielka szybkość na nic się nie zdała, to jego relaese był jednym z tych bardziej kretyńskich. Jego moc doprawdy można było spożytkować w lepszy sposób. Nie mówiąc już o tym, że miał żenujący koniec. Strasznie zmarnowana walka, zmarnowany czas czytelnika. A przecież pomysły na uatrakcyjnienie walki były dobre, nawet świetne-ale to się gdzieś rozmyło i zostało spartaczone. Tak jest niemal za każdym razem.

Czy w Bleachu można doświadczyć jakichś fajnych umiejętności, które sprawiłyby że jednak walki by miały to "coś"? Bo to jedyne, co nam zostało. Otóż na dwoje babka wróżyła. Z jednej strony zdarzają się całkiem niezłe pomysły, ale z drugiej strony dużo tu randomów, którzy zapychają kadr i nudzą, ograniczona jest też ilość asów w rękawie (do dwóch-trzech, to jest kolejnych relasow i power-upow). Nie można zaskoczyć ani widza ani wroga niczym tak naprawdę. Wszystko jest ustalone i tylko jest kwestia tego, jak to zostanie ukazane, w jakiej kolejności. Nie ma np. nowych umiejętności postaci, bo one już wszystko umieją. Reiatsu-można je uwolnić i powalić randomy, im wyższe tym lepiej chroni przed ciosami randomów. I to wszystko. No, jest jeszcze cero. I to koniec. Zapomnijcie o używaniu reiatsu do np. telekinezy, tworzenia zapór, jakichś pancerzy, ostrzy, ciosów itd. To tylko pałerek.

W stosowaniu zaś posiadanych umiejętności nie ma żadnego myślenia, taktyki. A jak jest to ciągnie się niemiłosiernie, a plot twist z tym związany prezentuje się mizernie (Ishida i jego metody-piszcząca bieda. Jeszcze nigdy nie bylem pod wrażeniem jego wyczynów. Wszystkie polegają na przekombinowanych, długaśnych tłumaczeniach prowadzących donikąd, a sztuczka udaje się ponieważ na czas jej zastosowania autor obniżył IQ wroga poniżej wartości odpowiadającej kwiatkowi doniczkowemu). W dodatku sporo zdolności jest przekombinowanych, ocierających się o śmieszność lub będących jakąś żenadą (Coolhorn… i serduszkowate cero… Albo Szayel i jego przynudziarskie pseudo-kozaczenie. Aby tylko było dziwniej, aby tylko było oryginalniej. Ale z tego nic nie wynika, jest udziwnieniem na siłę. W dodatku jak już to udziwnienie jest, to jest eksploatowane do imentu w jak najnudniejszy sposób (Szayel…). Czasem autora ponosi fantazja i robi jakieś dziwne rzeczy z postaciami z którymi nie powinien dziwnych rzeczy robić (Grimmjow i jego uszy plus futerko plus suber-uber atak który był zupełnie bez sensu i nie rozumiem w czym miał być groźny-chyba tylko przez przypadek. To sztuka, zrobić coś, co jest de facto lame ale absolutnie tak nie wygląda a wielu da się za to powiesić, że to jest pro-może w tym leży sekret Bleacha?).

W takim razie jedyne, co zostało to ładunek emocjonalny walki-i tu też bywa różnie. Wiadomo, każdy ma inne ulubione postacie, ale przez to że jest tak dużo tych trzecio-planowych wszystko się rozmywa, a przywiązanie Kubo do nich sprawia, że każdą zobaczymy, każda dostanie role, będzie przynudzała i w efekcie czekanie na "tą" walkę zamienia się w udrękę. A kiedy następuje, to lecimy tylko na tym ze "to oni walczą", nasze bossy, nasi ulubieńcy, uberasy. A sama walka jest tak samo schematyczna, jak inne.

W takim razie co ta manga ma do zaoferowania? nic? Nie, tak nie jest. Bleach ma jedną wadę, która zasadniczo sprawia że jest on kiepszczawy. Jest nim rozpychanie chapterów na siłe, produkcja nudy, przeciąganie, rozwadnianie, to cholerne Kubowe memłanie i poświęcanie uwagi pierdołom. Gdyby nie to, mimo potknięć i marnowania pomysłów Bleach byłby dynamiczny i wciągający. Nie byłby w żadnym wypadku wybitny-bo inne zarzuty byłyby nadal w mocy, ale nie raziło by to tak, można by się czymś innym zaabsorbować, mielibyśmy do czynienia z samym „mięsem” i jakoś by to przeszło. A tak-to trzeba się męczyć by dojść do jakiegoś dobrego momentu.

Do tego dochodzą jeszcze kwiatki pokroju nieśmiesznych żartów, robienia kretyńskich postaci w środku poważnej akcji, czy ciągnące się w momencie walki badziewne żarty-a uber-wróg stoi z boku i czeka aż skończą. Z czego sobie wszyscy co chwile robią jaja, jest śmiesznie-ha ha ha, pożartowaliśmy z konwencji a teraz do roboty i bankai. Żenada a nie dowcip.

Główny żartowniś serii-Kon to chyba przykład jak z dobrze zapowiadającej się postaci można zrobić niezłą głupotę. Raz, że nieporozumieniem jest zrobienie z niego nieprzydatnego pajaca. Dwa- jako element humorystyczny mógłby świetnie funkcjonować jeśli nie zdegradować go permanentnie do funkcji przedmiotu bez wpływu na cokolwiek. W efekcie tego genialnego ruchu nie ma komu w Hueco Mondo robić dowcipów, więc dano te rolę jakimś dwom błaznom których nie mogę ścierpieć (którzy dopełniają klęski imieniem Nel), a od czasu do czasu coś „śmiesznego” zrobi Myauri (vide grzebanie przy Neru). Pomieszanie z poplątaniem. Nie wiem, może Hitler strzelał niezłe dowcipy, ale jakoś mi taka konwencja nie pasuje, bo to Chaplin był od tego.

Robienie sobie jaj w najmniej odpowiednim momencie to marka Bleacha. Trudno to znieść. Nie ma wyraźnego podziału, konstrukcji, budowania fabuły według jasnych, prostych i sprawdzonych reguł które świetnie sprawdzają się w filmach, książkach, komiksach, teatrze-że jest pora śmiechu, jest pora smutku, jest pora strachu, jest pora zadumy itd. Jeśli w środku pory strachu nagle ktoś zaczyna pierdzieć, bo się tak zestresował, to to już nie jest pora strachu ale żenująca komedia. A naciera na nas Minotaur z zakrwawionym toporem, przed chwila zaciukał osiem osób. A temu się na dowcipy o pierdach zebrało (autorowi-chociaż póki co w Bleachu czegoś takiego nie było, ale poziom jest bardzo bliski, a zasada ta sama).
Na wszystko jest pora i wszystko można zrobić, ale denny poziom żarcików w Bleachu przekracza już granice tolerancji.

Podsumowując to wszystko trudno oczekiwać, by Bleach miał jeszcze do tego jakieś przesłanie. Nawet nie próbuje mieć, więc może i dobrze, bo też by to spieprzył. Nie próbuje też mieć głębszych pomysłów fabularno-światowo-postaciowych ani technikowych. Z drugiej jednak strony aż się prosi o jakieś wnioski płynące z wędrówki dusz, z miejsca czlowieka w świecie, istoty bytu i tym podobnych rzeczy, które jak podejrzewam nawet Kubo nie przyszły do głowy gdy stawiał pierwsza kreskę. Dla niego to tylko pretekst do rysowania chapterów, jego nie interesuje włożenie pracy w historie. Jeśli natomiast za przesłanie wziąć przyjaźń, pomoc słabszym itd. to please, to są banały i w dodatku nachalnie przedstawione (gorzej jest tylko w filerach Naruto).

Tej serii brak powagi, równowagi, większego pomysłu, perspektyw na rozbudowę z głową, wprawy w prowadzeniu fabuły, głębokich postaci, ciekawych walk ( nie na zasadzie "Oooo, dawaj , jest Ulek i Ichigo" bo to nie jest interesujące- tylko po prostu się na to czeka, więc rzecz działa poprzez przywiązane), rozwijanego świata. Jest za to za długa, nudnawa i topi w tej pianie pomysły z potencjałem. Autor wydaje się nie mieć żadnego planu na rozwój mangi, a nawet jak ma to nie umie tego pokazać. Nie sprawia wrażenia, że wie dokąd zmierza, bije tylko piane i produkuje chaptery. Czytelnicy maja mnóstwo pytań, ale są one ignorowane, historia leci dalej, to jest ślimaczy się, potykając na dziesiątkach walk bijących rekordy nudy. Gdy oglądałem animie momentami miałem ochotę przewijać ten badziew, bo nic z niego nie wynikało (i nie mowie o fillerach, ale o wychwalanym SS arc). Być może tam gdzieś jest jakiś wielki plan i historia, ale ponieważ to wszystko jest tak rozciagniete, efekt i tak będzie mizerny, czego dobitnym dowodem jest Hueco Mondo arc.

Chcecie czytać Bleacha? Przygotujcie się na początku na dawkę sztampy wymieszana z oryginalnością przechodzącą w naiwność, potem skakanie po oczywistościach, a jak was zainteresuje, wciągnie, to zagryźcie zęby bo będzie na zmianę nudnawo i ciekawie, w czasie okresów nudy zdołacie zapomnieć co było w tym ciekawego, a gdy dobrniecie do końca arcow i pójdziecie dalej okaże się że zainwestowaliście czas w produkt niedopracowany. Fajny, ale niesycący. Będzie wam żal poświęconego czasu, zdołacie zainteresować się to tym, to tamtym elementem i ani się obejrzycie jak będziecie co tydzień czytać kolejne flaki z olejem bo "zaraz na pewno coś się wydarzy", a wy z przywiązania do drobnych elementów (katany są pro!) lub mitycznych dobrych czasów nie będziecie mieli siły/chęci by zając się czymś lepszym.

Zaraz odezwą się obrońcy Bleacha-niech się odzywają. Osobiście mam dość porównań typu Naruto owni Bleach lub Bleach owni Naruto. Co ma ownować Naruto, tu nie ma kogo ownować. Mimo tego że Naruto można zarzucić mnóstwo rzeczy, to naprawdę trzeba być niezłym fanatykiem by nie dostrzegać oczywistej kwestii-Bleach jest nudny. W nim się nic nie dzieje. Ma 344 chaptery, Naruciak tylko o 100 więcej, a zdarzyło się w nim kilkanaście razy więcej rzeczy przez co jest kilkanaście razy bogatszy i wciągający. Nawet jeśli miałby te same wady, co Bleach (a nie ma, co innego mu doskwiera) to wygrałby bo byłby bardziej zwarty, a przez to ciekawy bo nie rozmemłany. Na Bleacha szczęście większość konkurencji jest piec razy nudniejsza, głupsza, niepoważna, pajacowata i nieprzemyślana (albo jest w innej konwencji i ma wiele rzeczy gdzieś, całkiem słusznie zresztą). Więc Bleach wygrywa w przedbiegach.

Nie wiem, może sęk jest w tym, że ta sama osoba nie może być dobra w rysowaniu i wymyślaniu historii. Tak patrząc na komiksy, które znam lepiej, stwierdzam że kluczem jest podział ról, bowiem rzadko się zdarza by ktoś łączył talent do historii z talentem do rysowania. Zresztą jak się poczyta wywiady z Kubo, jak on ta mangę robi to od razu wychodzi, skąd te błędy, dlaczego to wygląda tak a nie inaczej. Na przykład kretyńskie żarciki powstają wtedy, gdy nagle w środku rysowania walki Kubo stwierdza, że to już nudne więc wali dowcipasem. Albo-najpierw tworzy charakter a potem fabule. No nie wiem czy to dobry pomysł, skoro manga jest już zaawansowana-a przynajmniej powinna taka być. Kubo dużo czasu poświecą na rysowanie, wychodzi ono mu dobrze, ale z drugiej strony wygląda to tak, że nie zostaje mu ani trochę czasu na myślenie nad reszta, bo reszta to pretekst. Tak więc łączenie wszystkiego w jednym miejscu, zwalanie na barki jednej osoby nie jest zbyt do dobrym pomysłem. Spójrzcie na Kishimoto-spróbował być człowiekiem renesansu i raz mu wychodzi a raz nie (a ma do rysowania przydupasów). Ustrzegł się jednak większości błędów Bleacha. Koncentruje się na tym, co istotne, historię ma gęsta i przemyślaną, żaden element nie pojawia się znienacka, a wszystko jest budowane stopniowo. Tymczasem Bleach jest zbyt schematyczny i męczący, by mógł być konkurencją dla tej produkcji. Jest jednak również dowodem, że role trzeba dzielić (bo też nieco skisił). No, ale wtedy nie jest się prawdziwym mangaką, c'nie?


Fajny, nie? A wy mi mówicie, że to ja się rozpisuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xardas_PL
Members



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 4980
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Soul Society
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:54, 24 Mar 2009    Temat postu:

fascynujace?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krychu
Honorable



Dołączył: 11 Lip 2007
Posty: 5054
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:26, 24 Mar 2009    Temat postu:

a zaznaczam, że przeczytałem cały

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roberto
Użytkownik



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 4865
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Puławy

PostWysłany: Wto 22:35, 24 Mar 2009    Temat postu:

Xardas_PL napisał:
fascynujace?


nie wiedzialem ,ze czlowiek o tak nie przecietnym ilorazie inteligencji jest w stanie uzyc takiego slowa Grin


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xardas_PL
Members



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 4980
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Soul Society
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:46, 24 Mar 2009    Temat postu:

Reptile napisał:
Xardas_PL napisał:
fascynujace?


nie wiedzialem ,ze czlowiek o tak nie przecietnym ilorazie inteligencji jest w stanie uzyc takiego slowa Grin

no jeszcze kilka razy zaskocze cie moim wyrafinowanym słownictwem

krychu szukaj jakies fajne anime do ogladania..


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Xardas_PL dnia Wto 22:47, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krychu
Honorable



Dołączył: 11 Lip 2007
Posty: 5054
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 8:41, 25 Mar 2009    Temat postu:

Death Note najpierw skończ oglądać, ja się zabrałem za Code Geass drugi raz (bo żadnego esl nie umawiacie).

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xardas_PL
Members



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 4980
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Soul Society
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:34, 25 Mar 2009    Temat postu:

CG to syf....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krychu
Honorable



Dołączył: 11 Lip 2007
Posty: 5054
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:27, 06 Kwi 2009    Temat postu:

Już jest!! Dragon Ball Kai, czyli dragon ball Z zrobiony od podstaw!! Pierwszy odcinek z angielskimi napisami, prosze bardzo

[link widoczny dla zalogowanych]

Prezentuje się wyśmienicie i dołącza do mojej listy obecnie oglądanych anime.

Tutaj po polsku

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Krychu dnia Pon 16:22, 06 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krychu
Honorable



Dołączył: 11 Lip 2007
Posty: 5054
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:47, 12 Kwi 2009    Temat postu:

Sorry za double post.

A więc tak - przede wszystkim polecam anime Code Geass. Zajebiste, najlepsze jakie kiedykolwiek widziałem. Oglądałem 2 razy wszystkie odcinki, piękne, na końcu aż się łezka w oku kręci takie smutne i piękne zarazem zakończenie. Polecam każdemu. Po 1 odcinku wciąga jak cholera.

Ponad to, teraz oglądam razem z kolegą z klasy fajny shounen (nawalanka) One Piece. Na kreskowka.pl są wszystkie odcinki + jeszcze wychodzą. Na razie widziałem 10 odcinków - takie śmiechowe anime, ale fajna nawalanka o piratach. W sumie to też polecam.

Pozdro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szmoc
Użytkownik



Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wawa

PostWysłany: Nie 20:56, 19 Kwi 2009    Temat postu:

ano se cos ogladam cosik i naszlo mnie na takie fajne anieme a wabi sie ono
Gundam Wing , zwiazku z tym zadano pytanko do Krycha lub Xardas gdzie moge sobie to obejrzec
dziega za pozytywne rozpatrzenie tekstu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xardas_PL
Members



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 4980
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Soul Society
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:06, 19 Kwi 2009    Temat postu:

ee gundam to syf
kreskowka.pl zapewnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krychu
Honorable



Dołączył: 11 Lip 2007
Posty: 5054
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 5:05, 20 Kwi 2009    Temat postu:

Na kreskowce nie ma. Na kreskowki.fani.pl jest jakiś gundam, ale nie wiem czy to jest to. Tak poza tym to nawet tego na animeonline nie ma Więc nie wiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szmoc
Użytkownik



Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wawa

PostWysłany: Pon 19:03, 20 Kwi 2009    Temat postu:

Cytat:
Na kreskowce nie ma. Na kreskowki.fani.pl jest jakiś gundam(..)

Tu niema , tam jest ale to inny nie podobal sie Beee

a tak poza tym to nie dalo rady napisac wczesniej tego posta tylko o 6:05.... :hamster_sick1:
cierpici sz/e na bez :hamster_sleeps:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krychu
Honorable



Dołączył: 11 Lip 2007
Posty: 5054
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:25, 27 Maj 2009    Temat postu:

Kakashi żyje!!! Są już picki do najnowszego chaptera:

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Krychu dnia Śro 16:25, 27 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mort
Members



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 2991
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:59, 27 Maj 2009    Temat postu:

ZJEBALI MIAL NIE ZYC!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum -=4U=- Strona Główna -> HydePark Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 109, 110, 111  Następny
Strona 10 z 111

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin